Czarny i biały król cz. 17

Drogie Śledzie, wybaczcie milczenie, najpierw zapalenie zatok, potem drobne niedyspozycje a w końcu w grudniu Kozioł spełnił moje dawne marzenie i zabrał mnie do LONDYNU – w ramach prezentu gwizdkowego. Jest piękniejszy niz sobie wyobrażałam i całkowicie mnie pochłonął – no dobra, kozioł jeszcze skołował wizytę w Harry Potter World – więc ja, dorosła osoba popłakałam się jak dziecko. To było warte wszystkich konsekwencji, potwornego zmęczenia po powrocie, stóp schodzonych do imentu i ponad 2 tygodni chorowania po wszystkim… wyszłam z tego zaraz przed świętami i właśnie wtedy w mojej pracy jest bardziej niż gorąco. Oby do wiosny… Już marzę o powrocie do Londynu, a Wy co dostaliście pod choinkę?

Z dedykacją dla Kropki za troskę i tych, którzy jeszcze tu zagladają

Wasz skruszony Alex


9 lipca

To było dziwne, budzić się w tym miejscu i wiedzieć, że za ścianą w garderobie wiszą na wieszakach jakieś jej rzeczy… Ten koncept na razie był tak absurdalny i nierealny, że wywoływał na jej twarzy lekko zakłopotany uśmiech. To była najbardziej nieprawdopodobna rzecz, którą kilka lat temu sama by wyśmiała, a tego, co to wygłosił, wysłałaby do Munga na badania. A jednak ona, Hermiona Granger, mugolaczka, miała swoją część w garderobie w dworze jednego z najstarszych czystokrwistych angielskich rodów czarodziejskich. Miejsce Dracona było chłodne, czyli musiał wstać już chwilę temu. Sięgnęła po szlafrok i postanowiła zejść go poszukać. Znów pod skórą zaczął kiełkować ten lęk… oswoiła już sypialnię mężczyzny, ale z resztą domu nie szło tak prosto. Zeszła do jadalni, a potem zajrzała do salonu, ale nigdzie nie widziała pana domu.

– Pan czeka na tarasie – zaskrzeczał skrzat, a Hermiona niemal podskoczyła i błyskawicznie odwróciła się do skrzata.

– Przepraszam, nie widziałam cię.

Skrzat zniknął z trzaskiem, a Hermionie nie pozostało nic innego jak skierować się we wskazane miejsce. Na chwilę przystanęła w drzwiach, podziwiając otoczenie, ogród, przygotowany stolik i mężczyznę, który spokojnie popijał kawę. Przygryzła lekko wargę, gdy przypomniała sobie wczorajszą noc…

– Długo zamierzasz stać w cieniu? – spytał rozbawiony.

– Nie sądziłam, że mnie zauważysz.

– Nie ma tu gości, skrzat mnie nie obserwuje, więc to musiałaś być ty. – Odwrócił się w jej stronę, z delikatnym uśmiechem, ukrytym w kącikach ust. Tak, zdała sobie sprawę, że i on się zmienił przez ich relację, na jego ustach coraz częściej widziała ten skryty, dyskretny uśmiech przeznaczony tylko dla niej.

– Dla ciebie, czarna, bez cukru – pokazał na filiżankę, a Hermiona ponownie poczuła to przyjemne ciepło – zapamiętał, jaką kawę lubiła o poranku, może to głupi szczegół, ale Ron przez wiele lat nie potrafił zapamiętać i za każdym razem pytał. Zajęła miejsce naprzeciwko mężczyzny i spojrzała na stół. Rezydencja pod względem kulinarnym miała pewne plusy, zdecydowanie należał do nich francuski omlet, świeże bułeczki, pankejki i kilka innych potraw.

– Zaraz zacznę podejrzewać, ze próbujesz mnie przekupić – stwierdziła rozbawiona, nakładając sobie na talerz.

– No wiesz? Ja tylko pokazuję ci te dobre strony rezydencji.

Nadal zerkała na niego. Spokojny, opanowany i zabójczo przystojny, nawet jeśli całość jego stroju dopełniały rozczochrane po nocy włosy. Sama wolała nie wiedzieć jak wygląda, bo jej włosy stanowiły już dawno źródło jej udręki.

– Co planujesz robić?

– Nie wiem, plany się dość płynnie… zmieniły – powiedziała ostrożnie Hermiona.

– Zmieniły?

– Tak, w domu pewnie zabrałabym kilka książek i przeniosłabym się do Nory, żeby tam na kocu móc sobie czytać.

– Pokaż miejsce, a skrzat dostarczy ci rzeczy.

– A moje książki?

– Drobna przeszkoda, mam ci je tu przynieść? Prócz garderoby mogę znaleźć też kilka regałów w bibliotece.

– Draco, to…

– Za szybko, wiem, ale liczę, że zmienisz za jakiś czas zdanie.

– Możesz nadal w to wierzyć – zakpiła, kończąc śniadanie. – Pójdę do siebie po jakieś książki…

– To weź jeszcze jakieś ubrania, w końcu masz tu swoje miejsce.

Starała się nie zarumienić, ale nie była pewna skuteczności swoich prób, więc szybko pozbierała swoje rzeczy i wróciła do siebie, starając się przynajmniej w głowie zrobić listę tego, co powinna spakować. Weszła do domu i starała się odetchnąć. Mieszkanie przywitało ją spokojem, było czymś znajomym i obecnie tak potrzebnym. To działo się szybko… a Draco miał rozmach – pół garderoby, propozycja biblioteki… w samej tej garderobie, którą jej udostępnił było więcej miejsca na ubrania niż ona w rzeczywistości posiadała… Znów odezwały się wątpliwości… czy ona naprawdę pasuje do tamtego świata? Po zapakowaniu kilku rzeczy poszła zrobić sobie herbatę. Musiała przemyśleć, rzeczy które wybrała, wydały się początkowo odpowie… Spojrzała na nowy artykuł proroka i zamarła.

„MIŁOŚĆ NA STADIONIE” – głosił tytuł, a pod nim ogromne zdjęcie Draco i Ginewry. Na ruchomej fotografii kobieta rzucała się uścisnąć mężczyznę i wisiała na jego szyi, póki jej stanowczo nie odsuwał od siebie. Nie wspomniał jej o tym… ciekawe czy dziś też nic jej nie powie. Zabrała proroka i teleportowała się do rezydencji.

– Szybko wróciłaś – powiedział Draco widząc ją wchodzącą na taras

– Możesz mi to wyjaśnić? – poprosiła Hermiona, pokazując zdjęcie z pierwszej strony Proroka, a mężczyzna zaklął szpetnie. – No więc?

– Nie wiem, czego oczekujesz, na zdjęciu jest wszystko.

– Chcę usłyszeć twoją wersję.

– Gratulowałem jej w loży, uwiesiła się na mnie i wtedy zrobiono nam to zdjęcie.

Poczuła ulgę, bo wyglądał, jakby mówił prawdę.

– Spodziewałaś się, że ukrywam mój romans z Weasley? – spojrzał na nią z kpiącym uśmiechem, ale gdzieś tam w jego oczach dostrzegła urazę.

– Nie… po prostu… – westchnęła – mam paranoję.

– Małą – zgodził się, czym zasłużył sobie na jej oburzone spojrzenie. Nie żeby narzekał, lubił tę iskrę w jej oczach. – ale bardziej nazwałbym to kompleksami.

Nie potrafiła nic na to poradzić i zarumieniła się ogniście.

– Walczyłem o ciebie, więc przywyknij do myśli – wstał i podszedł do niej – że nie wymienię cię na Weasley.

Przytulił dłoń do jej policzka, a ona czuła, jak powoli topnieje… a na pewno miękną jej kolana. Nie potrafiła nic zrobić z faktem, że wydawał jej się zbyt idealny, by być prawdziwym. Takie rzeczy nie zdarzały się pracoholikom i niezbyt urodziwym molom książkowym, a oto stał przed nią, patrząc na nią tym gorącym spojrzeniem… piękny, idealny i przystojny jak sam szatan. O tak, Draco Malfoy z anielską urodą zdecydowanie był wart grzechu. Odchrząknęła, próbując odzyskać rezon.

– To co zrobimy z tym dniem?

– No nie wiem, wróciłaś bez książek, ale możesz poszukać czegoś w bibliotece, sądzę, że coś znajdziesz…

10 lipca

Zaczęła się powoli oswajać z tym, że na nowo stała się bohaterką wszelkich możliwych plotkarskich kolumn. Rozbiła już związek Draco z Dafne – co było absurdem, została oskarżona o romansowanie z Harrym, znów wrócił temat jej zakończonego małżeństwa z Ronaldem… sama nie wiedziała, co jeszcze. Znaczy wiedziała… po ostatnim meczu tygodnik czarownica komentował możliwy romans między Draco a Ginny i zwiastował rychłe zakończenie jej obecnego związku z Draco – przyczyny były najróżniejsze – od jej nieumiejętności budowania relacji, przez ingerencję Harry’ego aż po oczywistą atrakcyjność Ginny… miała wrażenie, że w redakcji Czarownicy jest jakiś chory konkurs na wymyślenie najbardziej kreatywnego i niemożliwego powodu rozpoczęcia, przebiegu i rozpadu jej związku z Draco.

Draco… – to był osobny temat i nie miała za bardzo z kim go poruszyć, znaczy miała, Harry’ego, ale miała wrażenie, że w tym wypadku był mocno stronniczy – co dziwniejsze na korzyść Draco.

Skończyła robić szybki makijaż i oceniła krytycznie swój strój – znów szła do zamku, co po ostatnich ekscesach dziennikarskich było zbawieniem. Miała wrażenie, że Severusowi też ta sytuacja odpowiada, przynajmniej byli pewni, że nic i nikt im nie zakłóci spotkania – uśmiechnęła się lekko, wyobrażając sobie eksplozję szczęścia w tygodniku czarownica – gdyby się dowiedzieli – już widziała te nagłówki – prywatne szlabany u mistrza eliksirów czy inny, równie chwytliwy tytuł.

– Wychodzisz? – Draco spojrzał na nią zaskoczony.

– Tak, mam… mam spotkanie z Severusem.

– Idziecie do restauracji?

– To przesłuchanie? – spojrzała na niego rozbawiona.

– Nie, chciałem tylko wiedzieć.

– Zaprosił mnie do zamku.

– Czekaj – Draco wstał i podszedł do niej. – Co masz na myśli, mówiąc, że idziesz do zamku?

– Komnaty mistrza eliksirów, ale siedzimy w jego pracowni.

– I to ma mnie, kurwa, uspokoić?

– Draco, ustaliliśmy coś, to nie są randki, tylko spotkania, dyskutujemy i czasem warzymy eliksiry…

– Wie, że jesteśmy razem?

– Czy ty jesteś zazdrosny? – spojrzała na niego w szoku.

– Nie takie pytanie zadałem – powiedział, wpatrując się w nią intensywnie.

– Sadzę, że potrafi czytać, a o nas było ostatnio głośno… choć może to było o twoim związku z Ginny, bo już straciłam rachubę. Podejrzewam, że wie, jednak sądzę, że sama wiedza nie wystarcza, w końcu nie ukrywałeś swojego związku z Dafne – ledwo to powiedziała, pożałowała. Draco zbladł i zacisnął usta, a ona poczuła się jak świnia.  – Draco… – wyciągnęła rękę, by delikatnie pogłaskać go po policzku, ale mężczyzna się cofnął i odszedł.

– Draco, przepraszam – powiedziała cicho, podchodząc do niego. -Naprawdę, nie powinnam tego mówić, ale nie chcę, byś ciągle podejrzewał mnie o zachowania jak Dafne…

– To ich nie wywołuj- powiedział, odwracając się do niej i patrząc jej w oczy.

– Choć nie powiem… – przyznała, pozwalając sobie na delikatny, przewrotny uśmiech – to całkiem miłe, czasem czuć, że jesteś zazdrosny

– Miłe?

– Że ci zależy.

– Jak na nikim innym – powiedział, przyciągając ją do siebie i składając na jej ustach delikatny pocałunek.

– O nie, nie dam się wciągnąć w to, Severus na mnie czeka, a twój były opiekun jest chorobliwie punktualny i gotów jest zamknąć kominek, jak się spóźnię.

Gdy weszła do gabinetu Severusa, na jej usta wpłynął mimowolnie lekki uśmiech. Na stoliku czekały już kieliszki i butelka z winem, a sam mistrz eliksirów kończył coś pisać przy biurku.

– Przeszkadzam?

– Nie, w innym wypadku odwołałbym spotkanie, muszę tylko coś skończyć – skinął różdżką i kieliszek dla niej napełnił się winem.

– Dziękuję… nie chciałabym ci przeszkadzać – wzięła kieliszek i powąchała trunek. Lekko cierpki zapach, delikatne nuty owoców… jak to się stało, że ten mężczyzna wybierał zawsze jej ulubione wina?

– Mówiłem już, że muszę coś skończyć, zaraz przejdziemy do naszych rozmów.

– Mogę się rozejrzeć po księgozbiorze?

– Tu w gabinecie – zgodził się, nie przerywając pisania.

– Nie zamierzałam iść dalej niż mi pozwalasz – powiedziała, podchodząc do półki i delikatnie przesuwając palcem po grzbietach książek. Nie była świadoma tego, ze każdy jej ruch śledzi para czarnych bystrych oczu.

Obserwował ją, powinien skończyć to pisać, ale gdy wkroczyła do pokoju… jej zapach go rozpraszał, głos przyciągał uwagę.. była jego zgubieniem i gdyby poprosiła, pokazałby jej wszystkie książki.. czuł się żałosny. Widząc bezowocność dalszej pracy, odłożył pergaminy i spojrzał na nią.

– Znalazłaś coś interesującego?

– Kilka książek, masz niesamowitą bibliotekę…

– Trochę już z niej przeczytałaś.

– Tak, ale nadal… jest niesamowita i wiem, że wiele jeszcze muszę przeczytać – powiedziała, odwracając się do niego z uśmiechem. – A co do ostatniej książki, będziesz musiał mi wyjaśnić jedną rzecz, nie znalazłam wytłumaczenia…

Patrzył na jej usta, podziwiał błysk w tych brązowych oczach, widział delikatne ruchy dłoni, marszczenie brwi i ganił za to sam siebie – to był czysty masochizm i powinien zerwać tę znajomość już dawno, ale ta dziewczyna… kobieta – poprawił się w duchu – zdążyła stać się częścią jego życia, iluzją czegoś dobrego w jego ciemnej egzystencji i teraz czuł – i starał się nie słyszeć jak żałośnie patetycznie to brzmi – jakby do jego życia w lochach wpadł promień słońca. Czas z nią mijał szybko i czasem łapał się na odliczaniu dni do kolejnych spotkań. Od początku znajomości zdarzało mu się nawet napisać kilka artykułów i zrecenzować dwa traktaty, wiedząc, że ona je przeczyta – znaczy ten powód ledwo do siebie dopuszczał i czasem oszukiwał sam siebie, ze to po prostu dlatego, że miał więcej czasu i mógł znaleźć coś ciekawego. Gardził czasem swoimi kłamstwami, ale w niektórych chwilach nie potrafił się skonfrontować z faktami.

Znów wszystko było proste, jakby te wszystkie troski, plotki i artykuły mogła zostawić za drzwiami jego gabinetu. To nie tak, że nie byłą ciekawa jego salonu – Była bardziej niż ciekawa, tylko nie zamierzała naciskać. Szanowała jego prywatność i potrafiła docenić, jak dalece jej zaufał i jak daleko ją dopuścił. To, gdzie teraz byli… patrząc, na miejsce skąd zaczynali – to naprawdę ogromny dystans. Był dla niej wyzwaniem, nie bała się pytać, ale formułowała pytania w głowie na długo przed spotkaniem, dbając, by zawsze najpierw próbować sama znaleźć odpowiedź. Miała cały czas w pamięci, że tego mężczyznę irytowało lenistwo i głupota i nie potrafiła powiedzieć, która z tych rzeczy była na prowadzeniu. Po przeczytaniu lektur, szukała odpowiedzi na wszystkie nurtujące ją pytania, a gdy ogólnie dostępna literatura ją zawodziła, zwracała się do niego po pomoc. Nie potrafiła i nie chciała mu dziękować, za to, jak wielu pacjentom potrafiła teraz pomóc – on nie chciał tych podziękowań, nie potrzebował ich i nie tego od niej oczekiwał. Każdym spotkaniem mobilizował ją, do lepszego przygotowania na kolejne spotkanie, czasem gdy czytała kolejne książki, Draco przynosił jej herbatę, albo wyciągał z fotela i zabierał niemal siłą do sypialni… Tak, jej życie trochę się zmieniło, odkąd ten blondyn zostawał u niej na noc i nierzadko zmiany w tym równaniu były tożsame z komplikacjami.

15 lipca

– I jak?

– Harry, pełnym zdaniem – powiedziała rozbawiona.

– Pytam, jak wam się układa, tobie i … – nie dokończył, bo szybko zasłoniła mu usta dłonią.

– Tego publicznie nie wymawiamy – przypomniała mu. – a wracając do twojego pytania… nie wiem.

– Czyli źle?

– Nie, czyli boję się powiedzieć, że dobrze, wiesz, co robi Ginny… – Harry westchnął. Tak, znał swoją ex i jej różne pomysły, jak się na coś zawzięła, to dążyła do celu jak taran.

– Z nim trafiło ją szczególnie mocno…

– Więc boję się tego, wiesz, że… no cóż, gracz w quidditcha, inteligentna, zabawna, śliczna…

– Poza graczem, wszystko jest zgodne z tobą.

– Wiesz o czym mówię, nie mogę się z nią równać.

– A moim zdaniem to kwestia gustu, bo nie zmusiłabyś mnie do powrotu do niej, nie pasujemy charakterem.

– Faceci to wzrokowcy – przypomniała przyjacielowi, ale zdradliwe ciepło powoli rozlewało się w sercu i z lekkim zawstydzeniem przyznawała, że chyba potrzebowała usłyszeć, jak ktoś ją broni i widzi w niej coś więcej, niż tylko intelekt.

– I dlatego on musiałby być ślepy, by nie widzieć, ze jesteś dużo bardziej wartościowa.

– Dość już o mnie – odstawiła filiżankę i spojrzała bacznie na wybrańca – to kiedy poznam tę jedyną?

– To może… opowiem ci co w pracy?

– No nie wiem, ty maglujesz moje życie uczuciowe od miesięcy.

– Bo jest znacznie bardziej fascynujące.

– Normalnie nikt by mi nie uwierzył, że jesteś jak stara plotkara – zakpiła.

– Widzisz? To się nazywa kamuflaż, Hermiono.

25 lipca

Siedziała w dyżurce medyków i zastanawiała się, co powinna dalej zrobić. Nocowali czasem u siebie, niektóre noce spędzała sama u siebie… ku jego niezadowoleniu. Wiedziała o tym, choć starał się tego nie pokazywać, ale nie potrafiła i nie chciała się przeprowadzać do niego tak zupełnie. Czuła, że to za szybko… bała się tej głębokiej wody, że gdy już przyzwyczai się do niego, to znów okaże się niewypałem jak w przypadku Ronalda.

Ronald… doceniała, że nie zrobił jej karczemnej awantury i zaakceptował jej związek – czego nie można powiedzieć o Molly i Ginewrze. Kiedyś była pewna, że ona i Ron mimo dzielących ich różnic są dla siebie stworzeni. Błyskawiczny ślub, małżeńskie rozczarowanie i szybki i cichy rozwód. Tak, jeśli czegoś ją to nauczyło, to tego, że akurat z relacją nie należy się spieszyć.

A więc dlaczego czuła ten dyskomfort? Że te półki, ta garderoba to nie było to… zaczęła chcieć więcej. Więcej, a jednocześnie ją to więcej przerażało. Musiała dojść do ładu z własnymi myślami, ale wiedziała, że powinna dać znak Draco, że pora na kolejny krok, tylko nie wiedziała, co powinno tym krokiem być.

Sypiali ze sobą, mieli u siebie swoje ubrania i kosmetyki…. Gdyby powiedziała słowo, spakowałby ją w jedno popołudnie i zostawił jej rzeczy w jednym z nieużywanych pokoi w rezydencji, a wtedy wszyscy przodkowie na obrazach wznosiliby nieme (dzięki Draco) lecz pełne oburzenia okrzyki, a ich doczesne szczątki by przewracały się w grobach. Według tego, co kiedyś przeczytała w jednym z tych głupich magazynów zostawionych w dyżurce, kolejnym krokiem miałby być dłuższy wspólny wyjazd… tylko gdzie i po co… znaczy dla niego gdzie nie miało pewnie znaczenia – z jego skrytką bankową stać go było na wszystko, to ona była tu problemem, a raczej jej potrzeba płacenia za siebie. Nie zamierzała wisieć na nim jak pijawka i korzystać z zasobów jego rodzinnej fortuny.

W dodatku oboje dość zajęci… no nic, musi coś wymyślić, może jutro wieczorem na wspólnej kolacji mu coś zaproponuje – czy poparłby pomysł wspólnych wakacji? Gdy jeden z alarmów zapiszczał, wstała i odłożyła kawę i poszła szybkim krokiem w stronę sali pacjenta.

2 myśli w temacie “Czarny i biały król cz. 17

  1. Kropka pisze:

    Cudownie Cię widzieć! Mam nadzieję, że wszystko co złe, już za Tobą. W Nowym Roku życzę Ci zdrowia, nieustająco dobrego humoru, weny, dystansu do wszystkiego co mało istotne i spełniania starych i obecnych marzeń. Ja pod choinkę dostałam Święta i obecność ludzi, których kocham najbardziej. Pozdrawiam i z nadzieją wypatruję kolejnego rozdziału 🙂

  2. laurie16 pisze:

    Powiem, że jestem zawiedziona, jak bardzo życie zdołało Cię wciągnąć, kiedy ja tu czekam i zaglądam z utęsknieniem, ale będzie to też hipokryzja z mojej strony, bo sama jestem obecnie zalatana na tyle, że nie wiem, w co łapki włożyć. Także uznajmy, że jestem zadowolona, że jednak udało Ci się wrócić.
    Co do rozdziału, to straszliwie uroczy. Widać tę zaborczość Draco, tę niecierpliwość, choć ładnie stara się nie naciskać. Jedyne, co mógłby w końcu zrobić, to pozbyć się wieszającej na nim Ginny. Może nie permanentnie, ale na tyle, by przestała. Hermiona za to mogłaby się po prostu rzucić w ten związek, choć nie dziwię się jej wahaniom po tym, czego już doświadczyła.
    No i jest jeszcze Severus. Pytanie, czy coś zrobi w związku z tym wszystkim.
    Oby ten rok był lepszy. Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.