Czarny i biały król cz. 18

Drogie Śledzie i Fladry wszelakie,

Przed wami przedostatni rozdział CBK – o ile mi się pióro nie omsknie, to będzie jeszcze jedna część historii w której zawrę też epilog – napisany miesiące temu…

Wybaczcie nieregularność, obecnie mam trochę na głowie – rzeczy przyziemne mnie zupełnie odciągają od Wena i klawiatury, na szczęście Kozioł zabrał mnie w Bieszczady i dokończyłam rozdział – gdzie indziej można się tak zaczarować, jak nie w Bieszczadach? Polecam serdecznie.

Za szybką ocenę dziękuję Margot – rozdział bez bety, wszelkie błędy to moje literówki

Z dedykacją dla Laurie i Kropki – za ich komentarze, które mnie grzeją, gdy na zewnątrz dementorska pogoda


26 lipca

Cały dzień zastanawiała się jak nawiązać do tej rozmowy, jak zacząć, co powiedzieć i co zaproponować, by jemu się podobało, a ona była w stanie przynajmniej za siebie zapłacić. Nie było to proste, znacząco różnili się budżetem, a to nie był ten etap związku, gdy pozwalała mu za siebie płacić. Związała włosy w kok i sięgnęła po torbę. Teraz spotkanie z Severusem, a dopiero potem wieczór z Draco. Nadal chyba był niepewny co do charakteru jej relacji z mistrzem eliksirów, bo nalegał na jej powrót do rezydencji. Westchnęła – jeśli to miało go uspokoić, to jest to niewielka cena. Inna rzecz, że to ona powinna być niepewna, a nie ten cholernie przystojny, bezczelny upadły anioł, a jednak… Było w tym coś uroczego – o czym nigdy mu nie powie, jak to było? Kobieta z przeszłością, mężczyzna po przejściach? Tak, zdecydowanie, oboje mieli za sobą i wspólną historię i te osobiste. Sprawdziła ostatni raz czy zabrała książkę i wszystkie notatki.

Wchodząc do jego gabinetu, czuła lekki niedosyt. Były wakacje, w wakacje nie było uczniów w szkole, co najwyżej mogła spotkać… panią Norris, duchy i całą masę plotkujących potem obrazów. No tak, a była postacią więcej niż rozpoznawalną. Rozejrzała się zaskoczona, że nie ma nigdzie tradycyjnie naszykowanego wina czy czajniczka z herbatą – czyżby pomyliła dni?

– Pomyślałem, że możemy dyskutować w salonie – rzucił Severus nonszalancko, starając się nie pokazać, ile go to wszystko kosztowało.

– Chyba będę pierwszym uczniem w twoim salonie.

– Nie, ale pierwszym nieślizgonem – doprecyzował.

Weszła, rozglądając się ciekawie. Tak jak przypuszczała, surowy styl, fotel, kanapa, stolik i biurko z wysiedzianym krzesłem, ale najbardziej w tym wnętrzu zachwyciły ją kolejne regały z książkami. Półki uginające się od woluminów, które przyciągały ją jak magnes.

– Możesz obejrzeć.

– Przepraszam, po prostu twoja kolekcja jest fascynująca.

– I tak bez tego byś nie była w stanie się skupić.

– Aż tak to widać? – spytała, podchodząc do książek i oglądając się na niego.

Wyglądała tak bardzo na miejscu. Była piękna, a on uczył się pamiętać każdą sekundę tych spotkań. Pasowała tu, dokładnie tak, jak sobie wyobrażał. Wiedział, że teraz już nic nie będzie takie samo, bo nie będzie potrafił tu wejść, nie myśląc o niej. Wodziła palcami po półkach, stawała na palcach, by dojrzeć tytuły na wyższych, a on nadal starał się nie patrzeć na nią bezmyślnym wzrokiem. Miała tu nie pasować, miała przekreślić każde wyobrażenie w jego głowie, a tymczasem… była na swoim miejscu. Sam osobiście podpisał na siebie wyrok, bo nawet taka stojąca na palcach i próbująca dojrzeć książki stojące na szczycie regału nie wyglądała tak śmiesznie, by mógł wyrzucić ją ze swoich myśli. Wyglądała – i sam z trudem potrafił to przyznać przed sobą, a przed kimkolwiek innym by się tego wyparł – zabawnie i uroczo. Zebrał się w sobie i wargi z przyzwyczajeniem i pewną ulgą ułożyły się w ironiczny uśmiech.

– Wiesz, że istnieją krzesła?

– Wiem, że mój profesor by mnie oskalpował, gdybym zarysowała obcasem jakiś jego mebel.

– Doprawdy?

– Jeśli do mebli jest równie przywiązany co do książek… – nie odwróciła się w jego stronę, ale niemal widział jej złośliwy uśmiech.

– Sądziłem, że masz podstawy wychowania i zdejmiesz buty przed wejściem na krzesło.

– Jeśli kobieta zdejmie szpilki to nie ma siły, która zmusi ją do powtórnego ich założenia.

Tym razem pilnowała czasu… a przynajmniej się starała. Była umówiona z Draco, że wróci przed 23… ale ani się obejrzała, już było 30 minut po czasie. Zerwała się z miejsca.

– Wybacz, Severusie, znów się zasiedziałam.

– Nie jest moją winą, że nie pilnujesz czasu – skwitował z ironią, ale gdzieś poczuł wewnętrzny żal, że czas złośliwie przyspiesza przy jej wizytach i tę zakradającą się palącą zazdrość, bo wiedział, dokąd teraz wraca.

– Nic nie poradzę na to, ze przy tobie czas płynie szybciej – odcięła się i z pewną satysfakcją zanotowała delikatny odcień różu na jego policzkach. Lubiła to u niego wywoływać, to minimalne zakłopotanie, gdy mówiła mu jakikolwiek komplement.  Pozbierała swoje rzeczy i z zaskoczeniem zamarłą, gdy sięgnął na półkę i podał jej jedną z książek.

– To oddasz przy okazji.

– Na pewno? Już jedną mi pożyczyłeś…

– Ta jest dodatkowo, widziałem, jak na nią patrzyłaś, a w najbliższym czasie mam inne plany na nasze dyskusje.

– Dziękuję – powiedziała z promiennym uśmiechem i gdyby nie był sobą, to chyba by go uściskała. Z trudem powstrzymała wybuch radości i gdy była już pewna swoich reakcji, delikatnie pogładziła go po dłoni. – Jestem naprawdę wdzięczna.

Uśmiechnęła się do niego ostatni raz, gdy znikała w płomieniach. Weszłą do salonu w Malfoy Manor i ku swojemu zdumieniu nie zauważyła nigdzie Draco. Gdy pojawił się skrzat, zapytała o miejsce pobytu młodego Malfoya i zgodnie ze wskazówkami skierowała się do gabinetu.

– Nie sądziłam, że tak późno będziesz pracował – powiedziała, wchodząc na zaproszenie.

– Nie sądziłem, że wrócisz.

– Mam iść do swojego mieszkania? To był twój pomysł, żebym wróciła tutaj po spotkaniu z Severusem. – Nie, nie pozwoli mu kolejny raz na te idiotyczne wywody dotyczące wierności, to już zakrawało na paranoję.

– Nie, zostań – powiedział cicho po chwili.

– Czy to forma „tak, trochę przesadzam”? – spytała, lekko unosząc brew, a w odpowiedzi mężczyzna zdobył się na wykrzywienie warg w ironicznym uśmiechu.

– Bardziej forma „mam dość, że spędzasz tyle czasu z kimś innym” – odbił piłeczkę.

– Już ci to wyjaś…

– Nie mówiłem, że to racjonalne, a teraz chodźmy gdzieś usiąść wygodniej, jeśli nei jesteś zmęczona, opowiesz mi o twoich najnowszych odkryciach.

Poczuła się jak w domu… Miała kogoś przy boku, kto ją rozumiał, chciał wysłuchać i naprawdę interesował się tym, co robiła. To było coś nowego i odżywczego i za każdym razem sprawiało, że jej serce otulał przyjemny ciepły okład. Zasiedli na kanapie i wtulona w bok Dracona opowiadała mu o najnowszych teoriach i starała się odpowiadać na jego pytania.

Gdy przyglądała się śpiącemu mężczyźnie, przypomniała sobie, ze miała go spytać o wyjazd… a potem delikatnie odgarnęła mu kosmyk z czoła. Na jego twarzy na chwilę pojawił się grymas niezadowolenia i złapał ją za rękę, mrucząc coś o przerywaniu snu. Nie musiała nigdzie wyjeżdżać, praktycznie razem mieszkali… Nadal miała swoje mieszkanie i czuła nadal wewnętrzny opór przed wejściem całkowicie w tę relację, ale na razie wystarczało im to, co mieli. Ułożyła się wygodniej i przymknęła oczy, czekając na sen.

31 lipca

Zaprosił go celowo, choć nie liczył, że przyjdzie. Był z Hermioną, ale nawet teraz nie Harry nie miał pewności, czy Draco odnajdzie się w ich towarzystwie. Pierwszy raz trochę nerwowo sprawdził czy wszystko jest dopięte na ostatni guzik i choć jego urodziny już tradycyjnie robili w gronie przyjaciół – liczącym całkiem spore grono Armii Dumbledore’a, partnerów każdej z zaproszonych i innych pozostałych przyjaciół.. To pierwszy raz od dawna miał się na tej zabawie pojawić ktoś nowy. Harry nie bał się wpadek, cóż, jeśli Ron znów wejdzie na stół, śpiewając God save the queen… no cóż, to będzie próba ognia, jeśli po tym Malfoy nie wymięknie, może być partnerem dla Hermiony – inna sprawa, ze Snape’a by po prostu nie zaprosił. Nie chciałby, żeby urodziny wyprawiane we wrześniu straciły swój szalony i wesoły aspekt, a obecność ponurego czarodzieja na pewno ustawiłaby wszystkich do grzecznego pionu. Życzył przyjaciółce szczęścia i w przeciwieństwie do Rona nie widział po drugiej stronie szachownicy tego czarnego nietoperza… zdecydowanie według niego Hermiona grała tę partię z wyleniałą fretką.

– Czekaj, co zrobiłeś? – spytała Hermiona, stając naraz w miejscu. Harry był pewny, że gdyby miała w rękach różdżkę, to już znajdowałby się na jej końcu, a jego przyjaciółka – mordując go wzrokiem – właśnie obmyślałaby wiele paskudnych klątw.

– Zaprosiłem Draco – powtórzył, powoli zaczynając szacować, które z nich pierwsze dobiegnie do swojej różdżki.

– Cieszę się, pewnie znalazł odpowiednio grzeczną wymów…

– Potwierdził. – Szlag, chyba jednak powinien wziąć różdżkę… nie wyglądała na zadowoloną.

– Czy tobie kompletnie mózg odjęło w tym pieprzonym departamencie? Zaprosiłeś Draco na imprezę gdzie będą nasi przyjaciele, Ginny i Ron  i wszyscy Weasleyowie.

– Tak, wiem, kogo zaprosiłem – przyznał. Czy tylko mu się wydawało, czy była wkurwiona i… spanikowana?

– Nie, Harry, nie wiesz, twoja ex załatwiła sobie praktyki w departamencie Draco, współpracowali według niej nie tylko służbowo, więc jeśli chciałeś zjebać moje jakiekolwiek szanse na związek, to ci się kurwa udało! Przecież to będzie jebana katastrofa… – Jęknęła przeczesując nerwowo włosy i zaklęła, gdy zrozumiała, że właśnie zrujnowała swoją fryzurę.

– Miona, ale jemu zależy…

– Harry, naprawdę doceniam, ale wybacz, przy Ginny naprawdę jestem… jestem nikim – zaczęła nerwowo poprawiać włosy. – Mam zatem nadzieję, że naprawdę mu coś wypadnie i przeprosi za swoją nieobecność.

– Masz, poprawi ci się – podał jej kieliszek whisky. Pokiwała nerwowo głową, biorąc od niego trunek. Co innego umawiać się z nim prywatnie, a co innego… to był początek związku, dopiero zaczynali… i miała się mierzyć z Ginny? To śmieszne, przegrała na starcie, przecież to nie jest jej liga, zresztą, kogo ona próbowała oszukać? Draco też był poza jej ligą… przystojny, inteligentny, bogaty… seksowny jak jeden diabeł – pasowaliby do siebie – Ginny, przebojowa, seksowna, inteligentna – Tworzyliby parę idealną, tylko poczekać, aż Draco to zauważy. Dopiła whisky do końca i otrząsnęła się.

– Zapomniałam, jakie to jest wstrętne – wychrypiała.

– Może, ale pomaga, choć, doniesiemy jeszcze kilka rzeczy na stół, zanim Stworek dostanie zawału, że coś nie jest jak za czasów jego pani.

– Znów będzie o to lamentował?

– Moja biedna paaani – Harry zaczął parodiować skrzata.

– Harry, ranisz jego uczucia – powiedziała oburzona, ale gdzieś w jej oczach czaiło się rozbawienie.

– Jest stary, ale ona to już przeszłość, stary zbzikowany portret – powiedział, wcześniej sprawdzając, czy skrzata nie ma w pobliżu.

Sam nie wiedział, czy chce tam iść i spędzić cały wieczór w towarzystwie Weasleyów… paradoksalnie o ile Ronalda był w stanie ignorować – musiał się tego nauczyć, jeśli zakładał, że relacja z Granger ma mieć jakąkolwiek przyszłość – to panna Weasley doprowadzała go do szału. Dziewczyna ewidentnie sobie coś uroiła i teraz żyła w świecie swojej chorej fantazji. Uznał to za test, jeśli wytrzyma na tym przyjęciu, będzie mógł uznać to za kolejny krok w kierunku normalnego związku. Poza tym… to był gest akceptacji ze strony wybrańca, teraz mógł się przekonać jak do tej relacji odnoszą się inni

Impreza Pottera była taka, jak zakładał. Bez etykiety, bezpośrednia i raczej spontaniczna. W niczym nie przypominała bankietów na których czasem bywał. Już na wstępie odmówił picia alkoholu, nie zamierzał pić byle czego, a nie widział wśród butelek porządnej trzydziestoletniej whisky. Poza tym musiał pilnować Weasley, która znów zaczęła się do niego lepić, a miał dziwne wrażenie, że w tym towarzystwie nie powinien jej przeklinać. Był chłodno uprzejmy albo drobnymi zaklęciami zmieniał jej kierunek i zdołał zauważyć, ze towarzystwo jest podzielone na dwa obozy. Jedną grupę stanowili ci, którzy wkurwiali Draco i mieli kompletnie w dupie zachowanie Ginewry – w teatralnym olewaniu najmłodszej Weasley, którym to nie przeszkadzało (tu przodował teatralnie to okazujący rudy Łasic). Odnosił wrażenie, że jego żona ma inne zdanie – co nie wróżyło dobrze temu związkowi, skoro miała więcej mózgu niż starszy brat Ginewry. Ginewra chwilowo zniknęła z horyzontu i znów skupił się na Hermionie. To było irytujące, bo traktowała go jak przyjaciela, jakby nie chcąc potwierdzić łączącej ich relacji, ale o tym zamierzał z nią porozmawiać jutro na osobności. Właśnie Luna pogłośniła radio, a Granger została radośnie wyciągnięta przez Pottera na parkiet.

– Powinieneś z nią zatańczyć – usłyszał obok cichy głos i obejrzał się zaskoczony, widząc koło siebie żonę Ronalda.

– Powinienem bo?

– Bo cały czas na nią tylko patrzysz, więc może warto? Poza tym jest porządnie wstawiona i będzie za chwilę potrzebowała eskorty do domu – powiedziała, przyglądając się tańcom jubilata i Granger.

Nie odezwał się, ale w momencie gdy Potterowi się pomyliły kroki i jego partnerka niemal wylądowała na podłodze miedzy innymi tańczącymi parami, poszedł w ich stronę.

– Mogę? – pytanie, ale zadane odpowiednim tonem nie pozostawiało wątpliwości co do oczekiwanej odpowiedzi.

– Herm? – Harry spojrzał ciut nieprzytomnie na przyjaciółkę i spróbował poprawić sobie przekrzywione okulary.

– Ja? – Hermiona się uśmiechnęła i spojrzała na Draco – tańczę teraz z Harrym.

– Pocz… – Harry zastanowił się chwilę, wysilając ostatnie przytomne synapsy – poczekam, teraz wy.

Draco objął kobietę i przyciągnął ją do siebie ciut bardziej zaborczo. Nie był pewien, czy potrafi w pełni kontrolować swoje ruchy i czy zaraz malowniczo nie wylądują na podłodze.

– Jesteś pijana – podsumował To był ciekawy widok, rumieńce na policzkach, szeroki uśmiech, trochę niespokojne i rozkojarzone spojrzenie… ta pijana wersja była denerwująca, bo nie przypominała w niczym tej codziennej Hermiony a jednocześnie było w niej coś cholernie ożywczego i nieznanego.

– Bo wypiłam trochę – pokazała ilość, rozstawiając palce.

– A ile razy wypiłaś tego trochę? – Tu nastąpiła dłuższa chwila zawahania i w końcu Granger wyciągnęła trzy palce.

– Chcesz mi powiedzieć, ze zrobiłaś się trzema kieliszkami?

– Ależ nie, ośmioma, ale nie umiem jedną ręką pokazać ośmiu… – Draco wobec tej pijackiej logiki poczuł się bezsilny.

– Idziemy do domu – zawyrokował.

– Tak, to dobry pomysł, bo zaraz Ronald może wpaść na coś… zapadającego w pamięć – powiedziała, Hanna podchodząc. – Hermiono, tu jest twój szal.

Draco skinął głową, biorąc materiał od pani Weasley i skierował się z Hermioną do wyjścia.

– Ale ja się nie … po… pożegnałam – zaprotestowała.

– To jest Anglia, więc wychodzimy po angielsku – powiedział, licząc, ze ten banał przemówi do jej pijackiego poczucia humoru, a jej chichot utwierdził go w przekonaniu, że trafił.

– Po angielsku…hihihi … ale ty jesteś gentelmanem i hihihi nie możesz tak wychodzić

– Granger, gentelman może wszystko. – W bezpiecznym zaułku złapał ją mocniej w pasie, modląc się do bóstw, by podczas teleportacji się nie porzygała.

1 sierpnia

Pomógł jej wejść do mieszkania, słuchając jej chichotu. Zdecydowanie przesadziła z alkoholem.

– Wiedziałeś, że za utrzyma – hik utrzymanie równowagi odpowiedzialny jest – hik – błędnik? To taka śmieszna nazwa – powiedziała poważnie, a on pozwolił sobie na delikatny uśmiech. Tak, Granger po alkoholu była zabawna. – Musze to powiedzieć Severusowi, myślisz, że wie?

– Tak, sądzę, że mógł o tym słyszeć.

– Szkoda, że podobasz się Ginny…

– Szkoda? – spytał, kładąc ją na łóżku i zdejmując jej buty. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie pomóc jej się rozebrać, ale dylemat szybko się rozwiązał, gdy ściągnęła koszulkę i zaczęła rozpinać spódnicę.

– Yhm… i tak ją wybierzesz, zawsze tak się to kończy – powiedziała zakopując się w pościeli.

– Nie, Granger, nie zawsze – powiedział cicho z delikatnym uśmiechem. Cała irytacja na jej stan gdzieś się ulotniła i zastąpiło ją uczucie, z którym nie był zaznajomiony, a które rozlało się przyjemnym ciepłem w okolicy jego serca.

4 sierpnia

Nadal nie potrafiła myśleć o swoim zachowaniu bez zażenowania. Upiła się i to tak porządnie… i Draco był tego świadkiem – w momencie, gdy zdała sobie z tego sprawę, chciała się zapaść do komnaty tajemnic… albo wymazać mu pamięć. Całe szczęście wyszli, zanim Ron wymyślił kalambury albo karaoke – tu na jej usta wpłynął blady uśmiech – mimo iż Harry pod wpływem procentów bezbłędnie parodiował Voldemorta, wątpiła, by taka rozrywka znalazła uznanie w oczach Draco. Miałą mgliste wspomnienie, że chyba była to sugestia Hanny. No tak, ona najlepiej znała repertuar ich imprez i skalę ich pomysłów – a na imprezach z bliźniakami bywali bardzo kreatywni.

Rozczesała włosy i związała je w ciasny kok. Nadal Draco stanowił dla niej zagadkę. Pomógł jej, dostarczył ją do domu… chyba kazał jej się umyć i przebrać w piżamę i zostawił na jej stoliku szklankę z wodą. Tej nocy nie został u niej… nie mogła go za to winić, w końcu to ona się kompletnie upokorzyła. Mogła nie pić… nie sądziła, że ta whisky wypita przed imprezą tak ją sponiewiera… to i miała podejrzenie, że te ciasteczka mogły być nasączane alkoholem, słodkim, zdradliwym i mocnym. Szlag! Mogła nie pić, a kara za przewinienia musi nastąpić, nigdy więcej… znaczy nigdy więcej na imprezie z Draco nie wypije więcej niż lampkę wina. Roztarła bolącą skroń. Malfoy nie odzywał się od tamtego czasu, od momentu, gdy napisała mu podziękowanie i przeprosiła za swoje zachowanie. Nie żeby spodziewała się czegoś innego, pewnie żałuje tej znajomości, skoro tak zachowywała się na imprezach… nie pasowała do jego świata. Westchnęła – Będzie musiała z tym żyć, a żal schować głęboko, a już zdołała uwierzyć, że coś jej się prywatnie udało. Widocznie szybki związek i jeszcze szybszy rozwód były jedynymi zasługami na jej koncie.

Próbował się skupić na lezących przed nim dokumentach, ale szło mu to wyjątkowo opornie. Jego myśli wracały do tego przyjęcia, tak innego od bankietów na jakich bywał obecnie i jednocześnie tak podobnych do szczeniackich imprez jakie urządzali w pokoju wspólnym. Czy tak wyglądały ich światy? Czy Granger potrafiłaby się odnaleźć w jego świecie? Słysząc pukanie, podniósł głowę znad i tak pustego pergaminu, który już dawno powinien się stać listem do francuskiego departamentu międzynarodowej współpracy i spokojnie zaprosił osobę, która czekała przed drzwiami.

Źrenice tylko na sekundę się rozszerzyły w mimowolnym zdziwieniu, gdy zobaczył Ginewrę, ale zaraz przywołał na twarz maskę opanowania.

– Czym mogę służyć? – spytał.

–  Mówił ci ktoś, że jesteś strasznym formalistą? – spytała Ginny, podchodząc do biurka.

– Niektórzy, widocznie mnie nie poznali od tej milszej strony – zasugerował.

– Przykro mi, że musiałeś zająć się pijaną Hermioną, nie ma mocnej głowy i nie potrafi tego zrozumieć. – Przysiadła na skraju jego biurka i delikatnie musnęła palcem kałamarz. – I tak zareagowałeś w porę, bo nie zdążyła zrobić z siebie zupełnego pośmiewiska – pokręciła głową z dezaprobatą.

– Żałuję, że nie zostałem uprzedzony, wróciłbym podziwiać wasz dalszy cyrk – powiedział z drwiącym uśmiechem.

– Tak, zachowują się czasem dziecinnie, choć to dość ciekawe, że dotąd żadna gazeta o tym nie pisała i nie zachwiała ich reputacją, ale to pewnie ten nimb uwielbienia po wojnie – wzięła z blatu pióro i niby od niechcenia musnęła jego końcówką swoją szyję. – Trójka bohaterów i te sprawy… albo – zamarła i spojrzała na niego, jakby coś odkryła – tak odreagowują, wiesz, stres po wojnie, praca i odpowiedzialność, w końcu oni pracują jako aurorzy, a ona w szpitalu… może powinni iść na jakąś terapię? – zastanowiła się.

– Twoja troska jest wzruszająca – zadrwił – ale wątpię, by potrzebowali terapii.

– Wydaje mi się, że nie masz pełnego obrazu.

– Wydaje mi się, że gdyby terapia była konieczna, to by na nią poszli. Wydają się dość odpowiedzialni.

Prawie się roześmiał, gdy widział jej rosnącą frustrację. Tak, Weasley, pora przywyknąć, ze nie każdy będzie grał w twoją grę. Jesteś daleko w tyle, a ta gra ma wiele zasad, których jeszcze nie opanowałaś.

– Coś jeszcze? Jak wiesz, jest sporo pracy… – Wskazał na stos dokumentów

Ze złośliwym uśmiechem obserwował, jak zamykają się za nią drzwi. Nie proponował, by została pomóc, brzydził się jej umizgami. Kiedyś w szkole te atencyjne zachowania mile łechtały jego ego, to niskie i egocentryczne, ale wyrósł z tego. Granger była zupełnym przeciwieństwem kobiety, która stawia mężczyznę na piedestale i oddaje mu hołd. Wolał ten typ związku – partnerski w którym ona jest mu równa. Tylko słowa Weasley odbijały mu się echem w głowie, nie dając o sobie zapomnieć i podsycając jego wątpliwości.

Każdemu czytajacemu bardzo dziękuję, że brał udział w tej podróży razem ze mną

A.

7 myśli w temacie “Czarny i biały król cz. 18

  1. Kropka pisze:

    Jedną, która należała do jego świata, pogonił, sukkub – nie, kobieta, która jest mu partnerką – wieczne wątpliwości. Pełen sprzeczności Draco chyba nie znalazł idealnej partnerki, spełniającej wszystkie jego wymagania, życzę mu, żeby znalazł… Hermionie potrzebny jest ktoś, kto ją ZOBACZY, pokocha, zaufa, Draco, cóż… Wierzę, że w Twoim fanficowym świecie znajdzie się ktoś taki. Do przeczytania :))

    • Alex pisze:

      być może draco przemyśli sprawę – teraz ma w głowie masę wątpliwości zwiazanych z tym, jak został wychowany i jakie są między nimi różnice, myślę, że on musi do pewnych rzeczy dojrzeć, bo to się dzieje jednak szybko… nie da się w kilka miesięcy zapomnieć całego wychowania

      • Kropka pisze:

        Ok, wychowanie, ale Draco to nie jakiś małolat, tylko trzydziestoletni facet, który zaproponował trzydziestoletniej kobiecie wspólne zamieszkanie w swoim domu i nie przeszkadza mu to, że znają się kilka miesięcy. To chyba jest kiepski moment na słuchanie podszeptów zazdrosnej kobiety ( a co, jeśli Ginny nie będzie jedyną, lub co jakiś czas będzie odstawiać takie akcje), za każdym razem będą wątpliwości? Wstawiła się na imprezie przyjaciela wśród zaufanych ( no nie do końca)i są wątpliwości. On poznał jej przyjaciół i ją w różnych sytuacjach a jakąż wiedzę o nim ma ona? Niewielką,
        bo nikogo jej nie przedstawił, pomimo kilkumiesięcznej zażyłej znajomości. Nie wie z kim się spotyka, jak spędza czas gdy się nie widują. I kto tu powinien mieć wątpliwości? W tej relacji nie ma równowagi w szczerości i zaangażowaniu i to jest wypadkowa jego wychowania. Chciałabym, żeby Draco starał się to zmienić a Hermionie życzę duuuużo cierpliwości, bo jeśli to ma się udać, to ten wóz musi mieć wszystkie koła.

  2. Misbau pisze:

    Duży zawijas wyniknął w tej historii. Nie dziwią mnie wątpliwości Draco. Hermiona na tej imprezie była zgoła in niż ja znamy. Aż to wydaje się lekko podejrzane patrząc na umizgi Ginny. Czekam na wyjaśnienie tego wątku

    • Kropka pisze:

      Alex!
      Ta cisza aż boli. Dajże nam, biednym śledziom i flądrom wiernie czekającym o głodzie i chłodzie ukojenie! Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku a milczenie jest spowodowane mnóstwem ekscytujących i szczęśliwych wydarzeń w Twoim życiu. Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.